★ 6/10
Wartość książki: 6,5/10
Komfort czytania: 7,5/10
Zadowolenie z lektury: 5/10
Stosunek jakości do ceny: 5/10
__________________
Rok wydania: 2020
Wydawnictwo: FILIA
Autor: Magdalena Witkiewicz, Stefan Darda
"Cymanowski chłód", stosunkowo świeża pozycja na rynku wydawniczym, od dłuższego czasu zewsząd nęciła moje czytelnicze oko. Zaśnieżona chatynka umiejscowiona na skraju lasu, którą widzimy na okładce, zdawała się wpisywać idealnie w klimat zbliżającej się zimy. Malownicze, utrzymane w podobnym stylu relacje instagramowe dodatkowo zachęcały, by po nią sięgnąć. Nie ukrywam, byłam również ciekawa autorskiego duetu, jako że Magdalenę Witkiewicz pośród plejady polskich pisarek cenię sobie szczególnie, a jej kolejne obyczajówki zwykle idealnie trafiają w moje gusta. Mistrzowskie połączenie thrillera i powieści - wiele obiecujące hasło przesądziło o tym, by w jedno z listopadowych popołudni zaszyć się pod kocem z książką i kubkiem rozgrzewającej herbaty i przekonać się na własnej skórze, czy owo "mistrzostwo" nie jest aby określeniem na wyrost.
Cymany to niewielka wieś położona w sercu Kaszub. Wieś jakich wiele. Tutaj każdy zna każdego, żaden sekret nie uchowa się dłużej, a nowa twarz nie umknie czujnym oczom sklepikarki. Niewiele się dzieje, zwłaszcza o tej porze roku, kiedy cała okolica pogrąża się w mroźnym letargu. Zimowy przestój nie omija nawet pensjonatu, choć ten jest jedyną lokalną atrakcją. Sami właściciele, Jerzy Zawiślak i jego narzeczona Anna, bynajmniej nad tym nie ubolewają - spokojniejszy okres w interesie to idealna okazja, by skupić się na planowanym ślubie. O tej porze roku nie ma co liczyć na gości. Chyba że takich, których wizyta ma zgoła inny cel, niż sam wypoczynek na łonie natury...
Ilona miała już nigdy nie pojawić się w Cymanowskim Młynie. Majątek niegdyś należący do jej przodków od dawna znajduje się w rękach Zawiślaka. Niewyjaśniona pozostała jedynie tajemnica rodowego skarbu, monet, kosztowności, a przede wszystkim wiekowego naszyjnika z szafirem. Łudząco podobnego do biżuterii noszonej przez Annę... Ale to nie wszystko. To właśnie tutaj nie tak dawno rozegrała się tragedia, po której jej życie miało już nigdy nie wyglądać tak samo. To właśnie w Cymanach zginęli jej rodzice. Ciała ojca nigdy nie odnaleziono. Powrót na Kaszuby nie zapowiada się przyjemnie, może jednak pomóc w odkryciu prawdy. A prawda wyzwala.
Adam od lat pracuje w pensjonacie. Wrósł w to miejsce. Właściciel od dawna traktuje go jak rodzinę, niemal syna. Pracowity, odpowiedzialny, nieco skryty, co łatwo zrozumieć. Po śmierci matki został sam na świecie. Ojciec...Ten, którego zapisano w papierach już dawno o nim zapomniał. Prawdziwy nie żyje. Zamarzł w przydrożnym rowie. Ale to nie jedyne, co go dręczy. O tym, kto jest jego biologicznym ojcem w Cymanach było głośno od lat. Urok życia na wsi...Nikt jednak nie ma pojęcia, że stara Kostuchowa nie zginęła pod kołami przypadkowego samochodu. Za kierownicą siedział sam Adam. Co więcej, jest też świadek. Jeśli nie dostanie żądanej kwoty, zmieni zeznania. A to oznacza jedno - więzienie. Adam jest gotów na wszystko, by w porę zdobyć pieniądze.
Próbując skategoryzować "Cymanowski chłód" nie sposób nie zauważyć, że zdecydowanie więcej w nim elementów thrillera, niż klasycznej powieści. W zależności od oczekiwań, fakt ten może na równi ucieszyć, jak rozczarować. Nie ukrywam, ja przychylam się ku gronu sceptyków. O ile sam fabularny zarys uważam za naprawdę dobry, nie do końca przekonuje mnie mnogość postaci i wątków, z których trudno wyłonić nić przewodnią, a żaden z nich nie rozwija się na tyle, by zdominować całość. Co więcej, o ile początkowo rozróżnienie charakterologiczne jest dość wyraźne, wraz z rozwojem wydarzeń nie można oprzeć się wrażeniu, że nikt nie jest tutaj krystalicznie uczciwy, tajemnice wręcz kipią, a okoliczne lasy gęsto ścielą się trupem. Towarzysząca temu warstwa metafizyczna w moim odczuciu jedynie przytłacza cały utwór. Liczne grono bohaterów wzbogacone jest bowiem o przybyszów zza światów, którzy tajemnymi mocami pomagają zacierać krwawe ślady kolejnych ofiar, zapewniając przy tym - śnieg zasypie, nikt się nie dowie...
W moim odczuciu, zdecydowanie zbyt mało tu powieści, które w wykonaniu M. Witkiewicz nigdy nie zawodzą. Z pewnością nie jestem też fanką thrillerów, gdzie nastrój grozy budowany jest na kanwie zjawisk nadprzyrodzonych. Mniemam jednak, że koneserzy gatunku mogą znacznie bardziej docenić ową koncepcję, a swoją opinią nie mam na celu ujmować twórczości S. Dardy. Podsumowując krótko, oczekiwania, jakie narastały we mnie wraz z głośnymi zapowiedziami o wiele przerosły wrażenie, jakie pozostało po samej lekturze. Nie jest to z pewnością książka z kategorii nie do przebrnięcia, ale i nie sposób wynieść ją na podium wśród wydawniczych nowości.
Comments