top of page
Zdjęcie autoraMyshabel

Światło w Cichą Noc - Krystyna Mirek



★ 8,5/10


Wartość książki: 8/10

Komfort czytania: 9/10

Zadowolenie z lektury: 9/10

Stosunek jakości do ceny: 8/10



__________________

Rok wydania: 2017

Wydawnictwo: Edipresse

Autor: Krystyna Mirek


Są książki po które sięgamy i już po kilkudziesięciu stronach wiemy, że mimo iż z pozoru wszystko z nimi w porządku, nie będziemy w stanie dotrzeć do końca. Są takie, które bez najmniejszego wysiłku porywają czytelnika do swojego świata. Pochłaniane błyskawicznie i z przyjemnością, pozostawiają miłe wrażenia i ustępują miejsca kolejnym. Jest jeszcze jedna kategoria - to te, po które sięgamy raz i wiemy, że będziemy do nich wracać. Dlaczego? Trudno to wyjaśnić, kto jednak tego doświadczył, wie o czym mowa. Dziś na tapecie jedna z takich właśnie książek, której jestem wierna każdej zimy, odkąd kilka lat temu zagościła w mojej biblioteczce.


"Światło w Cichą Noc" to historia czwórki młodych, pogubionych w życiu ludzi, których niełatwa rodzinna przeszłość cieniem rzuca się na aktualne życie. Magda, Michał i Bartek to rodzeństwo. Mając po zaledwie kilka lat w wigilijny wieczór stracili rodziców. Nieszczęśliwy wypadek na zawsze naznaczył życie całej trójki. Mimo, że od tamtej chwili minęły lata, w ich domu wciąż nie obchodzi się Bożego Narodzenia. Zupełnie, jakby obawiali się, że towarzysząca świętom otoczka - przystrojona choinka, tradycyjne potrawy, czy opłatek zburzą prowizoryczne poczucie bezpieczeństwa i spokoju, które z trudem odbudowywali. W rzeczywistości jednak żadne z nich nie uporało się z traumą. Najstarszy, przedwcześnie rzucony w dorosłość Michał, stara się ze wszystkich sił otoczyć opieką pozostałą dwójkę, nieświadom tego, że odbywa się to kosztem jego własnej prywatności. Magda na oślep poszukuje miłości. Nie marzy o niczym innym, jak kochającym mężu i gromadce maluchów - o domu tętniącym życiem, który jej samej los odebrał wcześniej, niż zdążyła zapisać go w pamięci. Bartek, w przeciwieństwie do rodzeństwa, zdaje się brać życie lekko, aż nadto. Jak rękawiczki zmienia dziewczyny i ... prace. Nigdzie nie potrafi zagrzać miejsca, choć dzięki wrodzonemu urokowi - jak kot - wciąż spada na cztery łapy. Pod uśmiechem niefrasobliwego wesołka skrywa się jednak coś więcej, paniczny lęk przed dorosłością. Czwarty z bohaterów -Antek - właśnie wypadł z torów na życiowym zakręcie. Zaufał nie tej kobiecie, której powinien. Jeden błąd kosztował go więcej, niż mógłby przypuszczać w najczarniejszych snach - wymarzony, zdawałoby się, związek i karierę na którą pracował latami. Rozgoryczony, szukając nowej drogi i pomysłu na siebie, postanawia rozpocząć nowy rozdział od uporania się z przeszłością. Rozstanie rodziców odcisnęło mocne piętno na duszy małego wówczas chłopca. Nigdy jednak nie poznał prawdziwych motywów kierujących ojcem, który przed laty opuścił żonę i syna. Podskórnie czuł jednak, że historia przedstawiana przez matkę może być jedynie jej prawdą. Tego, jak było w rzeczywistości może dowiedzieć się jedynie od kogoś, kto był naocznym świadkiem wydarzeń, a że stał z boku, mógł widzieć więcej, niż targani emocjami małżonkowie. Tym kimś jest Kalina - babcia z którą dawno temu stracił kontakt. Mimo to, będąc życiowym rozbitkiem, to właśnie w jej progi kieruje swoje kroki. We wspomnieniach zamieszkiwana przez nią willa była miejscem magicznym, w którym wszelkie smutki traciły na znaczeniu, a zapach domowego ciasta unoszący się po jasnej kuchni wabił nie tylko domowników, ale i zaprzyjaźnionych sąsiadów - trójkę maluchów, które jak nikt inny potrzebowały domowego ciepła. Choć od owych dni minęły lata, w tej ostatniej kwestii nic się nie zmieniło. Jedynie problemy z którymi przychodzi się mierzyć są nieco większe, niż rozdarte spodnie, czy rozbite kolana.


W swoich recenzjach wspominałam niejednokrotnie, iż Krystyna Mirek należy do grona moich ulubionych autorek literatury kobiecej. To za co najbardziej cenię jej twórczość, to nieskomplikowane, a jednocześnie tak bardzo życiowe tła fabularne, w których z pewnością niejeden czytelnik odnajdzie własne odbicie. "Światło w Cichą Noc" jest żywym tego dowodem. Choć to powieść w typowo świątecznym klimacie, z pewnością nie jest cukierkowa. Opowiedziana w niej historia, choć z gruntu mało wesoła, niesie jednak dozę pokrzepienia. Dopatrzy się jej każdy, kto choć raz, przygnieciony ciężarem zmartwień, z rozgoryczeniem obserwował rozświetlone girlandami ulice i ludzi błądzących wzorkiem po witrynach w poszukiwaniu ostatnich prezentów. Tymczasem okazuje się, że i wówczas magia świąt może zadziałać. Nie pod postacią błyszczących iluminacji, ale w ludziach, których masz tuż obok. Czasem w tych z którymi codziennie zasiadasz do śniadania. A czasem, zupełnie niespodziewanie, w kimś, kto pojawia się po cichu, bez rozgłosu, jak stary przyjaciel i wlewa w serce ciepło, choć za oknem świat wciąż stoi w okowach mrozu.

Święta Bożego Narodzenia zbliżają się wielkimi krokami. Szczęśliwi Ci, którzy w niczym niezmąconym spokoju już dziś cieszą się z corocznych przygotowań. Wirtualnie jednak puszczam oczko do tych, którzy aktualnie w nosie mają "Last Christmas" i lukrowane pierniki. Uwierzcie, to minie. Choć teraz wydaje się, że Tobie zawsze wiatr w oczy i kłody pod nogi, nim się obejrzycie, znów przyjdzie grudzień. Tylko zupełnie nowe okoliczności sprawią, że raz jeszcze nabierzecie ochoty na świąteczny sweter, ubieranie choinki i grzane wino przy odpalonej świeczce. A póki co... trzeba przetrwać. Może właśnie z bohaterami "Światła w Cichą Noc"?

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page